Fotografia jakich wiele. Chłopiec ze świecą i modlitewnikiem w dłoni. Pamiątka przyjęcia sakramentu pierwszej komunii świętej. I już można by pomyśleć, że o nic więcej nie chodzi, gdyby nie tekturkowy portret mężczyzny w meloniku ustawiony na jasnym stołku. Oto zdjęcie w zdjęciu. Szkatułka. Matrioszka. Czy widzimy ojca, który tego dnia nie mógł towarzyszyć synowi? Nieżyjącego, a może po prostu nieobecnego? Może wyjechał w ważnych sprawach, o których napisze chłopcu w liście? Fotografia pozwala się łudzić. Wywołuje duchy. Poświadcza obecność nieobecnych. Sprawia, że patrzą na nas ze zdjęć. Nieuchronnie jednak przypomina o przemijalności: było życie, nie ma życia. Zostaje tylko czyjaś podobizna.
Ewelina Lasota